Dzień 2. Wyspa Krk - Wyspa Cres - Wyspa Mali Losinj. 30,6km. 3h29m.         Jedziemy dalej czerwoną szutrówką. Znaki trasy pieszej kierują nas na ścieżkę, która z każdym metrem robi się coraz węższa. Ostatecznie poruszamy się szeroką na może 3 metry kamienistą dróżką. Jazda tą trasą jest fatalna - musimy jechać bardzo powoli żeby uniknąć wywrotki na wystających kamieniach. Śpieszymy się na poranny prom na wyspę Cres. Następuje to czego się obawiałem - na jednym z ostrych kamieni Gabrysia przebija dętkę. Teraz na pewno nie zdążymy na planowany prom. Zresztą nie zdążylibyśmy i tak - nie spodziewaliśmy się tak trudnej trasy, która znacznie nas spowolniła. Po dwóch godzinach od śniadania docieramy do miejscowości Valbiska. Czekamy na prom i o 9.15 wsiadamy na pokład - nasz pierwszy rejs w Chorwacji.         Przed wyruszeniem w dalszą drogę robimy przerwę na przystani, zjadamy drugie śniadanie. Kiedy ujechaliśmy (w zasadzie uszliśmy) kilkaset metrów pod nieprawdopodobnie stromy podjazd, orientuję się, że nie mam na sobie plecaka... Jednym szarpnięciem wypinam z roweru przyczepkę i pędzę w dół. Taka sama 'przygoda' przytrafiła mi się rok wcześniej w Kopenhadze. I znów w plecaku aparat, obiektywy, paszporty, wszystkie pieniądze... Na szczęście i tym razem skończyło się na strachu. Plecak leżał tam gdzie go zapomniałem. Po kilkunastu minutach docieram do czekającej na mnie Gabrysi i ruszamy w dalszą drogę. O jeździe nie ma mowy. Nachylenie jest tak duże, że cały czas prowadzimy rowery. Momentami jest tak stromo, że zaczynam się zastanawiać czy damy radę - na krótkim odcinku w lesie, na kamieniach leżą mokre liście i rowery objeżdżają nam w dół... Po 2,5 godzinach mordęgi w palącym słońcu udaje nam się dotrzeć na szczyt. Widoki są nagrodą za trud:) Pół godziny później pędzimy w dół główną drogą asfaltową w kierunku miasteczka Cres.         Jest już niemal 22 a my nie możemy znaleźć miejsca na nocleg, wszędzie pełno domów więc o spaniu na dziko możemy zapomnieć. Pytać ludzi też nie chcemy bo wszędzie tylko apartamenty do wynajęcia więc za darmo na pewno się nie uda. Ostatecznie jesteśmy zmuszeni spać na kempingu. 65zł za 6 godzin spania pod namiotem. Niezły interes...
|
|