Dzień 4. Wyspa Cres - Wyspa Krk - Wyspa Rab - Wyspa Pag. 42,3km. 3h57m.
        Budzik nastawiony na 4.00. Wstajemy 45 minut później. Leżąc w śpiworach podziwiamy wschód słońca nad wyspą Krk. Jest bajecznie. Takie rzeczy to tylko... na rowErze:)
        Zjeżdżamy z satysfakcją w dół tą samą ścieżką, pod którą z taki trudem wdrapywaliśmy się przedwczoraj. 2 kilometry w dół pokonujemy jednak w kilkanaście minut - jest tak stromo, że klocki hamulcowe i obręcze kół są po prostu gorące od ciągłego tarcia. Musimy się zatrzymywać aby się ostudziły. Przydałyby się tarczówki:)
        Bezpośredniego połączenia z Cresu na Rab nie ma. Dlatego z Meragu płyniemy do Valbiski na wyspie Krk a stamtąd do miejscowości Lopar na wyspie Rab.
        Na miejscu jesteśmy o 9.15. W Loparze robimy zakupy, odpoczywamy w parku i około 11 ruszamy w drogę. Za miastem poruszamy się ścieżką rowerową! Po raz pierwszy w Chorwacji. Po 2km ścieżka kończy się:) Dalej jedziemy główną drogą Rabu. W miejscowości Supetarska Draga postanawiamy zboczyć na drogę boczną i nią dotrzeć do miasta Rab. Niestety okazuje się, że czekałaby nas ciężka wspinaczka i nauczeni historią z Cresu zawracamy na główną drogę.
        Dojeżdżamy do miasta Rab. Jest godzina 13.30. Przepiękną starówkę zwiedzamy niemal przez 3 godziny. Udaje nam się znaleźć połączenie z wyspą Pag - kurs obsługiwany przez prywatnego przewoźnika. Dzięki temu możemy ulepszyć plan trasy - nie musimy wracać na stały ląd i będziemy szybciej na Pagu. Montujemy rowery na dziobie motorówki. Kapitan kilkoma wprawnymi ruchami oplata rowery liną i zawiązuje na marynarski węzeł. Wypływamy o 16.50. Po kilku minutach na motorówce rozlega się moje gromkie K****!!! Zapomniałem ładowarki do Canona w punkcie informacyjnym. W głowie milion myśli - i ta jedna najgorsza - jak będę dalej fotografował bez baterii?! Wskakuję do kabiny kapitana i przedstawiam mu sytuację. Wznosi oczy do nieba ale zgadza się zawrócić łódź specjalnie dla mnie. Przepraszam wszystkich pasażerów - nikt nie zgłasza sprzeciwu. Myślę, że mnie rozumieją:) Na szczęście punkt informacyjny jest dokładnie kilka metrów od miejsca z którego wypływają motorówki, nie muszę daleko biec i narażać rejs na jeszcze większe opóźnienie. Po kilkunastu minutach dopływamy do Pagu. Dziękuję kapitanowi za pomoc, proponuję mu zapłatę za stworzony przez moje gapiostwo problem ale odmawia. Jakby nie było gość uratował mi zdjęcia z dalszego etapu wyprawy, nie mówiąc o moim samopoczuciu:)
        Do 19.00 opalamy się na plaży w miejscowości Tovarnele. Potem ruszamy aby przejechać dziś jeszcze kilka kilometrów. Po 8km rozpoczynamy poszukiwanie noclegu 'u ludzi'. Udaje się za pierwszym razem. Babcia z dziadkiem mieszkający w skromnym domku zapraszają nas do swojego ogrodu, przynoszą wodę na zupę, chwilę 'rozmawiamy' po chorwacku:) Po dniu pełnym wrażeń miło jest zasypiać w spokojnym miejscu gdzie na pewno nie wlepią nam mandatu za dzikie obozowanie;)