Dzień 14. Wyspa Hvar. Hvar - Stari Grad. 42,3km. 4h14m.
        Dziś znów wczesna pobudka. Podziwiamy poranne barwy chorwackiego wybrzeża. Wspaniale, że możemy jechać tą trasą również o tej porze dnia. Wczoraj niezwykłe doznania pod wieczór i nocą, dziś z samego rana. Jest tak pięknie, że 2 km drogi pokonujemy w 45 minut. Co chwilę zatrzymujemy sie by spojrzeć w dół i zrobić zdjęcie.
        O 7 szutrówka kończy się i wpadamy na drogę asfaltową. Po pokonaniu od rana 15 kilometrów osiągamy miasto Hvar. Jest 8 rano. Przez cały ranek kręcimy sie po mieście zwiedzając. Wychodzimy na górująca nad miastem fortecę Spanjol. Stamtąd podziwiamy panoramę miasta. Dopiero koło 14 wyjeżdżamy w kierunku Starego Gradu. Poruszamy się tzw. 'starą drogą' łączącą oba zabytkowe miasta. Droga okazuje się niezwykle ciężka. Przez większą część trasy musimy jechać pod górę, co przy palącym słońcu i absolutnie bezwietrznej pogodzie jest mocno wyczerpujące. Mniej więcej po przejechaniu 1/4 trasy jestem tak zmęczony, że zasypiam przy drodze. Jeśli na co dzień nie byłbym w stanie zmrużyć oka kiedy na polu jest jeszcze jasno, tak w tej chwili uśnięcie zajęło mi mniej niż minutę.
        Po odpoczynku ruszamy w dalszą drogę. Podziwiamy widok na Starigradski Zaljev. Wszędzie pełno zielonych krzaków i skarłowaciałych drzew. Oczywiście standardowe kamienne usypiska ciągną się jak okiem sięgnąć. W miarę zbliżania się do Starego Gradu przy drodze pojawia się coraz więcej drzew. Ostatnie kilometry to miły zjazd przez las. W docelowym mieście jesteśmy po 18. Od razu odszukujemy najbliższy autocamp i wykupujemy nocleg. W łazienkach robimy pranie, chowamy bagaże do namiotu i jedziemy na wieczorny rekonesans po mieście. Oglądamy najciekawsze zabytki miasta, przechadzamy się nadmorską promenadą. Robimy zakupy na jutro.
        O 20.40 wracamy do namiotu na kolację. Po posiłku planowałem udać się na miasto z aparatem - fotografować przystań i rozjaśnione latarniami ulice. Do kolacji wypijam jednak 2 piwa Karlovacko, kładę się na macie przed namiotem i...zasypiam. No cóż, po takim wysiłku litr piwa okazał się mocniejszy ode mnie. W normalnych okolicznościach na pewno byłbym górą;)
        Nagle budzi mnie nieznajomy gość zagadując łamaną angielszczyzną. Przez kilkadziesiąt sekund nie bardzo wiem o czym rozmawiamy. Chcę tylko żeby poszedł sobie jak najszybciej. Chcę spać! Ale po chwili dociera do mnie o co mu chodzi i rozbudzam się. Chłopak w moim wieku, Francuz, również pedałuje z dziewczyną przez Chorwację. Z tą różnicą, że na tandemie:) Idę więc obejrzeć jego pojazd własnej konstrukcji. Robi wrażenie:) Rozmawiamy dobre pół godziny, aż w końcu każdy z nas wraca do swoich namiotów - jutro będziemy podróżować tym samym promem na Korculę - będzie jeszcze okazja do rozmowy.