[ Wstecz - Chorwacja 2009 ]  [ ... ]  [ 8 ]  [ 9 ]  [ 10 ]  [ 11 ]  [ 12 ]  [ 13 ]  [ 14 ]  [ 15 ]  [ 16 ]  [ 17 ]  [ 18 ]  [ 19 ]  [ 20 ]  [ 21 ]
Dzień 16. Półwysep Peljesac - Ston - Wyspa Mljet. 65,3km. 6h06m.

        4.45 - pobudka! Nikt nas nie znalazł, nikt nas nie okradł, nikt nas nie przejechał. Możemy spokojnie się spakować i zjeść śniadanie przy drodze. Słońce wstało jakiś czas temu ale jeszcze nie wyłoniło się zza pagórków i jest nieco mgliście. Powoli ruszamy na szlak. Wpierw jedziemy drogą szutrową - tą przy której nocowaliśmy, później na drodze pojawia się asfalt.
        Jedziemy wolno, rozkoszując się widokami, robimy mnóstwo zdjęć. Dopiero koło 9 dojeżdżamy do Trstenika. Zamiast pedałować zanim zrobi się gorąco - pływamy w morzu. Kiedy słońce zbliża się do zenitu - my ruszamy. Południe. Szukamy kolejnej części szutrowej trasy położonej bliżej wybrzeża. Niestety tracimy kilkanaście minut na wspinaczkę pod górę a droga się urywa. Wiemy, że musi być gdzieś w pobliżu ale nie udaje nam się jej odnaleźć. Zniechęceni włączamy się na drogę główną. Podjeżdżamy pod 200 metrowe wzniesienie i dopiero jadąc asfaltówką widzimy w dole ścieżkę, którą chcieliśmy jechać. Nieco frustrujące...
        Zjeżdżamy na 'drugą stronę' półwyspu i stąd jedziemy w stronę Stonu. Jako że zjechaliśmy do morza, znów musimy jechać pod górę. Potem przez niemal 30km jedziemy grzbietem półwyspu raz w górę raz w dół. O 17.30 osiągamy Ston. Pół godziny później podziwiamy okolicę z muru miejskiego - najdłuższego w Europie. Mur zachwalany był w przewodniku, nie mogliśmy go więc nie zobaczyć przejeżdżając w pobliżu. Teraz jednak musimy wrócić 3km tą samą trasą aby dotrzeć do przystani promowej. Oczywiście pod górkę;)
        O 19 docieramy do Prapratno skąd odpływa prom na wyspę Mljet. Kasa biletowa jest jednak zamknięta! Pytam w niedalekim barze ale nikt nie chce mi pomóc. Wydaje się, że będziemy musieli nocować na pobliskim kempingu, choć nie taki był plan. Wracam więc do Gabrysi ze złymi wieściami ale widzę, że rozmawia z pracownikiem Jadroliniji. Co ciekawe rozmawia po polsku! Chwilę się przysłuchuję po czym nie wytrzymuję i pytam o co właściwie chodzi, bo nie wiem czy jest turystą czy marynarzem. Odpowiada - 'żona Polka!':) Rozmawiamy z nim kilkadziesiąt minut w oczekiwaniu na prom. Okazuje się, że właśnie buduje dom pod Bielskiem i po sezonie przeprowadza się do Polski:) Pokazuje nam też na komórce zimowe zdjęcia portu. Wszędzie pełno śniegu! A nam wydawało się, że zima tutaj nie przychodzi...
        O 20.30 odpływamy w kierunku Mljetu. Po 3 kwadransach wysiadamy na ostatniej podczas naszej wyprawy wyspie. Jest już zupełnie ciemno. Dobrze, że polsko-chorwacki marynarz uprzedził nas, że prom dopływa w zupełnie innym miejscu niż mamy zaznaczone na mapie - około 5 km od miasteczka Sobra. O tej porze moglibyśmy być nieco zdezorientowani;) O godzinie 22 fotografujemy przystań w Sobrze i jedziemy dalej. Ja cały czas mam nadzieję na znalezienie noclegu na dziko. Spanie na kempingu to dla mnie pójście na łatwiznę;) Jednak po 7 km nocnej jazdy kiedy nie wypatrzyłem ani jednego dogodnego miejsca do zjazdu z drogi (po jednej stronie zalesione zbocze, po drugiej zalesione urwisko) miga nam przed nami ogromny neon 'AUTOCAMP'. Gabryśka chyba by mnie zabiła gdybym sie nie zatrzymał. (Moje przypuszczenia potwierdziła nazajutrz...). Zatem wykupujemy bilety na 2 noce - jutro zwiedzamy wyspę i ponownie będziemy nocować w tym samym miejscu.
Poprzedni dzień       Do góry       Następny dzień