Dzień 8. Mon - Ulslev. 72km         Pogoda dalej mało łaskawa, chłodno i pochmurnie. Wyruszamy na zachód o wpół do 9. Po godzinie wypogadza się więc zatrzymujemy się na plaży na krótkie leniuchowanie w słońcu;)         Dojeżdżamy do kościoła Fanefjord Kirke i zwiedzamy jego wnętrze - ścienne malowidła z XIV wieku. Sprawdzamy w przewodniku, że minęliśmy jedną z ciekawostek więc zawracamy kilkaset metrów żeby zobaczyć najdłuższy w kraju kurhan z Epoki Kamienia - Gronsalen.         Niecałą godzinę później o 13 wjeżdżamy na drogę łączącą wyspy Mon i Bogo. Widok wyjątkowy. Ze względu na niedużą głębokość morza w tym miejscu usypano specjalny wał a na nim wybudowano drogę. Długość tego nasypu to ok 1 km. Bardzo dziwne wrażenie podczas jazdy - z prawej i lewej strony morze:) Co więcej musimy uważać, gdyż w tym miejscu wyjątkowo jak na Danię nie utworzono ścieżki rowerowej ale w takim miejscu można zrozumieć oszczędność;)         Wjeżdżamy na malutką wyspę Bogo i kierujemy się prosto na przystań, z której mamy prom na następną wyspę - Falster. Kilka godzin wcześniej przejeżdżając koło pola kempingowego zabraliśmy rozkład kursowania promów. Niestety 'fra Stubbekobing' oznaczało 'z' a nie jak myślałem 'w kierunku Stubbekobing';) Śpieszyliśmy się więc na darmo. Prom odpływa o 14.15. Zostało więc pół godziny - za mało, żeby pojechać w głąb wyspy i zwiedzić największą miejscowość Bogo By. Odpoczywamy więc w porcie czekając na prom. Płacimy 50 koron za 2 osoby z rowerami. Podróżuje z nami jeszcze kilku starszych mężczyzn i grupka chłopaków w takich samych strojach hummela wracających z bliżej nieokreślonego treningu (w Danii o dziwo człowiek w dresie to ktoś uprawiający sport...). Po 15 minutach koniec rejsu - jesteśmy w Stubbekobing na wyspie Falster. Krótko kręcimy się po mieście zwiedzając miejscowy kościół i rynek.         Przed 16 wyruszamy w dalszą drogę połączonymi trasami nr 8 i 9. Mogliśmy wybrać trasę lokalną 45 biegnącą centralną częścią wyspy aż do Nykobing Falster ale postanawiamy jechać okrężną trasą wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy. Ta opcja wydaję się być przyjemniejsza i ciekawsza:) Trasa wiedzie praktycznie cały czas przez las - w razie deszczu nie zmokniemy tak bardzo jak na otwartej przestrzeni. Przejeżdżamy przez miejscowość Hesnaes z ciekawymi zabudowaniami - domy pokryte są strzechą od dachu aż do ziemi.         W pewnym momencie orientujemy się, że zgubiłem czarną folię, którą co noc przykrywamy rowery chroniąc je przed deszczem i rosą. Mając świadomość panującej tutaj pogody nie zastanawiam się długo tylko ruszam z powrotem licząc, że folia będzie leżeć gdzieś na drodze. Po 5 kilometrach kiedy już miałem dość i chciałem odpuścić w końcu zauważyłem ją za zakręcie. No cóż, jeśli nieuważnie przyczepia się bagaże trzeba cierpieć - 10km niepotrzebnej jazdy.         Zdenerwowani jedziemy dalej. Ale to nie dość dziwnych przygód na dziś. Zwabieni znaczkiem 'ciekawostki' w przewodniku zbaczamy z trasy, żeby zobaczyć miejsce pochówku z Epoki Brązu. Na miejscu okazuje się, że to ułożone na sobie wielkie kamienie. Nadrabiając kolejnych kilka kilometrów spodziewaliśmy się czegoś bardziej okazałego;)         Jest po 19 - wracamy na trasę i drogą szutrową dojeżdżamy do Ulslev. Tutaj odnajdujemy pole kempingowe położone tuż nad morzem. Płacimy słono za nocleg ale gorący prysznic w chłodnej Danii jest nie do przecenienia. Dostajemy numerek z miejscem - wszystko dokładnie wyznaczone. U sąsiadów, starszego małżeństwa ze Szwecji podróżujących po Danii kamperem, podłączam komórkę do ładowania.
|
|