Wstajemy wcześnie.
Wczorajsze nocne rozgwieżdżone niebo doskonale wywróżyło pogodę. Jest ciepło i bezchmurnie.
Wyruszamy przed ósmą, czyli nadzwyczaj wcześnie;)
Nadal podążamy na południe trasą nr 5. Jedziemy powoli rozkoszując się widokami - wynurzające się zza drzew słońce oświetla pola i gospodarstwa.
        Wjeżdżamy do Aabenraa. Jak zwykle odszukujemy punkt info, zabieramy mapkę miasta, katalog z ciekawostkami i korzystamy z toalety;)
Udajemy sie na zwiedzanie.
Starówka prezentuje się okazale. Zwiedzamy kościół św. Mikołaja.
Przejeżdżamy przez kolorowe uliczki zabudowane tradycyjnymi budynkami oraz przez pasaże handlowe.
Wszystko wydaje się dla nas piękne,
choć przeczcież przejeżdżaliśmy przez inne, równie urocze miasta. To zapewne zasługa słońca, które po tylu dniach wreszcie świeci pełną mocą nadając wszystkiemu kolorytu, a nam poprawiając humory:)
        Tradycyjnie już po zakupach w Netto odszukujemy park i tam wcinamy drugie śniadanie. Objeżdżamy park dookoła. Mijamy stary młyn oraz Brundlund Slot - obecnie zamieniony na muzeum zamek-twierdzę z XVI wieku. Udajemy się do portu spojrzeć po raz ostatni na duńskie wybrzeże - za Aabenraa będziemy poruszać się już z dala od morza.
        O 12 powoli ruszamy dalej. Dziś wyjątkowo się nie śpieszymy.
To de facto ostatni dzień jazdy i do noclegu przy granicy duńsko-niemieckiej zostało niewiele kilometrów.
W dodatku pogoda dopisuje:)
        Odszukujemy lokalną trasę rowerową nr 12 i opuszczamy miasto. Po kilku kilometrach włączamy się na narodową trasę nr 3. Jedziemy czerwoną, szutrową drogą. Coś niezwykłego - robimy sobie przerwę chroniąc się przed słońcem (!) w drewnianej wiacie.
Z informacji przy wiacie dowiadujemy się, że nasza trasa biegnie Szlakiem Pielgrzymim. Oznaczony jest jako EuroVelo 3 i biegnie z Trondheim do Santiago de Compostela.
        Dzisiejsza trasa wiedzie przez pola oraz pola i pola. Ciekawostek czy zabytków do obejrzenia raczej nie mamy się co spodziewać. Gdyby został nam choć jeden dzień więcej moglibyśmy jechać o niebo ciekawszą trasą na wschód aż do Sonderborga.
Strasznie żałuję, tym bardziej że pogoda zmieniła się na lepsze. Szkoda...
        Mimo wszystko jakieś ciekawostki Duńczycy przygotowali na trasie. Mijamy Urnehoved - krąg kamieni ułożony w lesie przy drodze.
Nie jest to cmentarz ale swego rodzaju pamiątka wydarzeń z różnych epok mających miejsce w okolicy. Ale to tylko moja teoria bo do końca nie wiemy o co chodzi z tymi kamieniami;)
        Dalej zaglądamy w głąb lasu aby przyjrzeć się polu golfowemu. Całość inwestycji robi wrażenie. Gdyby nie mapa i mały drogowskaz nie domyślilibyśmy się, że w środku lasu kryje się ogromne pole golfowe.
Nie jest to pierwsze pole, które widzimy także widok głównie starszych osób oddających się z zapałem grze już nas nie zdziwił.
Zastanawiamy się tylko czy kiedyś i u nas emeryci będą w stanie tak powszechnie jak tu spędzać czas w taki sposób...
        Przejeżdżamy przez dwa naprawdę zabytkowe mostki. Pierwszy to jednołukowy Povls Bro, wybudowany w roku 1744 z samych kamieni, bez użycia zaprawy.
Drugi mostek to Gejla Bro z 1818 roku. Przy każdym z nich wykoszona trawa, tablice z opisami, ławeczki i kosze na śmieci. Widać jak ogromną wagę przywiązuje się tutaj do tradycji.
        Pomiędzy przejazdem nad wspomnianymi mostami o odzinie 15 osiągamy miejscowość Kliplev.
Od razu, za radami przewodnika, udajemy się zobaczyć tamtejszy kościół. Z zewnątrz wygląda okazale. Biel ścian aż lśni, kontrastując z błękitnym niebem. Obok świątyni stoi drewniana dzwonnica, która jest najstarszym w Danii zachowanym do czasów obecnych budynkiem z drewna.
Datowana jest na rok około 1300. Do kościoła zaglądam tylko na moment - za 20 minut rozpocznie się tam ślub. Goście już kłębią sie przed świątynią. Zauważamy, że spora część rejestracji samochodów przed kościołem jest niemiecka.
Potwierdza to opis zawarty w przewodniku, że tutejsza ludność przesiąknięta jest zarówno
kulturą niemiecką jak i duńską.
Tereny te przechodziły w czasie wojen pod panowanie to jednego to drugiego państwa.
        Kierujemy się dalej na południe. Przed 18 docieramy do lasu
Froslev Plantage, na terenie którego w czasie II wojny światowej w roku 1944 Niemcy
zbudowali obóz dla członków duńskiego ruchu oporu.
Obecnie (w budynku byłej strażnicy) znajduje się muzeum, obok w budynkach obozowych liczne wystawy.
W jednym z budynków mieści się nawet szkoła. Froslevlejrens Museum jest najlepiej
zachowanym niemieckim obozem wojennym na terenie Zachodniej Europy.
        Udaje mi się wypełnić najważniejszą misję tego wieczoru - naładować komórkę w muzealnym kiosku. Telefon Gabryśki też padł zupełnie, a bez budzika w komórce nie wstalibyśmy na czas i spóźnilisbyśmy się na jutrzejszy pociąg!
        Wracamy na 'primitive campsite' jak w przewodniku określone są pola namiotowe, zjadamy ostatnie zapasy i kładziemy sie spać. To już nasza ostatnia noc w Danii... Trochę smutno. Gdybym mógł na pewno chciałbym zostać dłużej...