[ Wstecz - Korsyka 2010 ]  [ 1 ]  [ 2 ]  [ 3 ]  [ 4 ]  [ 5 ]  [ 6 ]  [ 7 ]  [ 8 ]  [ 9 ]  [ 10 ]  [ 11 ]  [ 12 ]  [ 13 ]  [ 14 ]  [ ... ]
Dzień 6.
Calenzana - Calvi - dolina Fango - Col de Palmarella (408m) - Partinello - nocleg na plaży Busaglia.
d = 103,1km.    t = 7h 24m.     max = 40,0km/h
         Pobudka. Przeciągam się na łóżku... Szybkie pakowanie - jestem gotowy w 15 minut. Nie muszę składać namiotu, śpiwora, maty:) Śniadanie z gospodarzami. Ciasteczka, kawa i sok. 7.00 - w drogę! Zapowiada się kolejny słoneczny dzień, a na dobry początek dnia niemal 10 kilometrowy zjazd do Calvi. Po raz pierwszy na Korsyce - na przedmieściach miasta - mijam fabryki i zakłady produkcyjne. Mijam również market spar. Niestety czynny od 8.30... Co za kraj;)
         O 8.00 docieram do centrum Calvi. Idę zwiedzać cytadelę. Spotykam motocyklowe małżeństwo z Wielkiej Brytanii. Też narzekają, że nikt tu nie chce z nimi rozmawiać po angielsku;) Obfotografowuję cytadelę i rozpościerające się spod niej widoki przez półtorej godziny. W końcu mogę udać się do sklepu, muszę tylko wrócić się kilometr w stronę przedmieść. Po standardowych zakupach (bagietka, serek topiony i sok) opuszczam Calvi i udaję się w drogę po zachodnim wybrzeżu Korsyki. Na początek ciężki podjazd. Częściowo prowadzę rower. Widoki z góry fantastyczne! Trasę zaledwie kilku kilometrów pokonuję w ponad 1,5 godziny - nie mogę oderwać się od aparatu... Zdecydowanie najpiękniejszy widokowo odcinek jak dotąd!
         O 15 kąpiel w morzu i chwila relaksu na kamienistej plaży Baie de Crovani. Kolejny podjazd - pod przełęcz Bocca Bassa. Od 16.30 płasko - pędzę więc naprzód. Zachęcony opisem w przewodniku odbijam na wschód i jadę zobaczyć dolinę Fangu. Przez 5km podjeżdżam pod łagodne wzniesienie, fotografuję wyżłobione wśród skał koryto rzeki Fangu, dojeżdżam do kempingu Tuarelli. Jest tam tak mało miejsca (od nadmiaru turystów), że postanawiam jechać dalej. Nie wytrzymałbym całego wieczoru w takich warunkach. Po prostu nie lubię tłumów. Zjeżdżam więc z powrotem do głównej drogi D81. Decyzję podjąłem mając świadomość braku jakichkolwiek miejscowości i kempingów przez następne kilkanaście kilometrów, a jest już po 18... Naprawdę nie znoszę tłumów! A poza tym to jest samotna wyprawa;) A poza tym nie jechałem jeszcze na wyprawie nocą...
         Ruszam więc na południowy zachód. 11-o kilometrowy podjazd pod Bocca di Palmarella daje mi się mocno we znaki. Na szczycie, na wysokości 408m n.p.m. melduję się dokładnie o 20.00, po drodze wpadając w... chumrę. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem. Fantastyczne uczucie. Szkoda tylko, że chumra nie jest tak gęsta jak się to wydaje z oddali...
         Zaczyna się ściemniać a widoków na nocleg brak. Ubieram kurtkę, spodnie, zapalam czołówkę, montuję czerwone lampki na plecak i bagażnik i ruszam. W dół:) Jazda fenomenalna. Ruch bardzo mały. Jest już ciemno, dobrze że świeci księżyc. Poprawia widoczność i sprawia że wszystko zaczyna wyglądać nieco magicznie;) Mijam wioski Curzo i Partinello. Trudno wyszukać o tej porze dogodne miejsce na nocleg. Jadę więc dalej, dojeżdżam do Traghino i skręcam w kierunku morza - tam zaznaczony mam na mapie kemping. Na liczniku 101km. Kempingu nie ma, tylko hotele. Pytam tubylca - radzi spać na plaży. Gdy mówię, że to chyba nielegalne, odpowiada 'nevermind';) Skoro tak...
         Na plaży grupka młodych Niemców przekonuje mnie, że oni też zamierzają tu nocować, tak jak i parę innych osób z samochodami więc nie powinienem się martwić. Dają mi małe piwo na wypadek gdyby przeszkały mi ich głośne rozmowy;) Myślę, że po takim dniu nic nie przeszkodzi mi w szybkim zaśnięciu. Rozbijam namiot. Podczas rozkładania sprzętu podchodzi do mnie jedna z Niemek i próbuje wciągnać w rozmowę. Konwersacja toczy się wartko do momentu kiedy nie wspominam o żonie i dziecku... dziewczyna szybko wraca do swoich;) Mija północ. Kładę się spać.
         Ps. Dziś przejechałem 103km. To najdłuższy dystans dzienny pokonany przeze mnie na rowerze od 2005 roku. (Od czasu kontuzji kolan, planowałem nie przekraczać dziennie dystansu 60km). I to od razu z 40kg bagażem i na górzystej Korsyce. Mam prawo czuć satysfakcję.
Poprzedni dzień       Do góry       Następny dzień