Dzień 8.
Bocca San Bastiano (411m) - Ajaccio - Tour de la Parata - Ajaccio - przeprawa łodzią do Porticcio - Verghia
d = 66,6km. t = 3h 30m. max = 55,5km/h.
Zaspałem. Nie gotuję więc makaronu na śniadanie tylko czym prędzej zabieram się za pakowanie. W międzyczasie ucinam sobie krótką pogawędkę ze spotkanymi wczoraj wieczorema Francuzami podróżującymi po Korsyce na poziomym tandemie z przyczepką.
Po 8 ruszam na szlak. Prawie 7km wycieńczającego podjazdu na dobry początek dnia. Na szczęście jest jeszcze chłodno. Przed 9.30 osiągam najwyższy punkt na zaplanowanej na dziś trasie - przełęcz Bocca San Bastiano (411m n.p.m.). Stąd - już tylko z górki. Rozpoczynam szaleńczy zjazd. Rozpędzam się do prędkości 55,5km/h. Nowy rekord wyprawy:) Podczas zjazdu odczuwalna temperatura znacznie się obniża - jadę więc w kurtce. Po drodze fotografuję tylko jedną panoramę - tym razem zdjęcia przegrywają z przyjemnością rowerową.
O 10.30 kilka kilometrów przed Ajaccio zjadam zakupioną w przydrożnym sklepie ćwiartkę niemożliwie słodkiego arbuza. Posilony dawką owocowego cukru ruszam dalej. Trasa ciężka - ruch ogromny. Takich momentów na wypraiwe nie lubię najbardziej - przejazdu przez duże miasta. Kiedy już docieram do centrum kieruję się od razu na zachód w kierunku przylądka Parata oddalonego od Ajaccio od dobre kilkanaście kilometrów. Podobno będąc w mieście nie można ominąc widoku jaki rozpościera się z przylądka - w związku z tym zwiedzanie Ajaccio zostawiam sobie na potem.
Trasa właściwie płaska ale wieje mocny wiatr, prosto w twarz. Dlatego nie jadę tak szybko jakbym chciał. A zależy mi na czasie - muszę te 15km pokonać w obie strony, zwiedzić Ajaccio i zdążyć na łódź kursującą do Porticcio aby uciec z miasta przed nocą. Dojazd, zwiedzanie i powrót zajmują mi równo 3 godziny. Warto było. Widoki rewelacyjne. Co prawda położone nieopodal cypla "Krwawe Wyspy" (Les Iles Sanguinaires) o godzinie 13 były zalane słońcem i nie byłem w stanie wykonać dobrej jakości zdjęcia, za to widok w przeciwległym kierunku - na przylądek Parata - pozwolił na 2 udane panoramy:)
O 15 wpadam ponownie do centrum Ajaccio i rozpoczynam zwiedzanie. "Zaliczam" najważniejsze zabytki, spaceruję po starym mieście. O 17.45 odpływam łodzią w kierunku Porticcio. Płynę razem z poznaną wczoraj parą Francuzów - którzy to dali mi znać o takim kursie. Jestem im wdzięczny za tą informację bo inaczej musiałbym sie przebijać przez kolejną drogę wylotową z Ajaccio... Koszt rejsu to 5 euro, a trwa on 20 minut. Na pokładzie rozmawiam ze wspomnianymi rowerzystami, wymieniamy się emailami.
Po dotarciu na miejsce rozpoczynam szybką jazdę by 'ujechać' jeszcze dziś możliwie jak najwięcej kilometrów. Cały czas okolica mało interesująca - hotele, bary, plaże i turyści. Nawet nie chce mi się wyciągać aparatu.
Śpię na kempingu w miejscowości Verghia. Jeszcze trzy dni w podobnej scenerii i nareszcie wjadę wgłąb Korsyki...