Dzień 16.
Ghisoni - Col de Sorba (1311m) - Vivario - Col de Belle Granaje (723m) - Corte - kemping w dolinie Restonica
d = 47,8m. t = 4h 02m. max = 58,0km/h.
Wstaję przed 7. Nie śpieszę się. Skoro śpię we wsi mam blisko do kościoła. Dziś niedziela. Msza zapewne o 8 albo 9 - poczekam aż zaczną bić dzwony. Kończę pakowanie przed 8 ale nic się nie dzieje. Znoszę więc sprzęt na dół i ruszam w strone kościoła. Nabieram 3 litry wody w 'fontannie'. Na ocienionym przez drzewa placyku smaruję łańcuch, łączenia przyczepki i przykręcam zdjęte wczoraj na górską wędrówkę bloki spd do butów. Przy pomocy rozmówek dochodzę do porozumienia ze sprzedawcą w sklepie, kupuję u niego sok i zostawiam databank z włożoną kartą sd. W 15 minut databank się nie naładuje, ale przynajmniej zdjęcia zgrają się na dysk. Karta zapchana więc nie mógłbym dziś fotografować... Gdy pytam właściciela sklepu co z mszą - pokazuje na zegarze ściennym godzinę 17... Pytam to dużo powiedziane - mówię aaaaameeeeen i składam ręce jak do modlitwy. Oboje się uśmiechamy, ja że udało mi się wytłumaczyć, on że zrozumiał;)
O 10 wszystkie zdjęcia zostały skopiowane. Ruszam na 11-o kilometrowy podjazd na przełęcz Col de Sorba (1311m n.p.m.). Jest to jedna z najwyższych przełęczy na Korsyce, przez którą przebiega droga asfaltowa. Nachylenie spore - średnie obliczam na 6%. Podczas podjazdu odliczam w myślach, patrząc na licznik - jeszcze 6, 5, 4, 3, 2 i kiedy zostaje mi ostatni kilometr do przejechania... zdobywam przełęcz. Najmilsza z niespodzianek;) Jest 13.10. Przełęcz jest w lesie, także nie ma co fotografować. Ubieram standardowe ciuchy zjazdowe i w drogę. 7km zjazdu. Ale jakiego! Droga wije się fantastycznymi serpentynami. Dwa razy zatrzymuję się na zrobienie kilkunastu zdjęć na potrzebnych do 'sklejenia' ich później w panoramę. Tylko dwa razy bo nie chce mi się więcej hamować;) Poza tym jestem tak naubierany, że gdy tylko nie chłodzi mnie wiatr podczas zjazdu robi mi się okropnie gorąco...
O 14 po przejechaniu 17km wpadam na główną drogę N193. Ściągam wierzchnie ubrania. Jestem teraz na wysokości 700m, świeci słońce i nie będę jechał przez las. Znów piękne widoki. Pół godziny później gdy fotografuję leżące poniżej drogi miasteczko Vivario podjeżdża do mnie poznany na przełęczy Col de Verde Szwajcar podobnie jak ja zwiedzający samotnie Korsykę na rowerze. Rozmawiamy przez kwadrans, po czym stwierdza, że zamiast rozmawiać przy drodze możemy napić się kawy w restauracji. On stawia;) W Vivario znajdujemy wystawione na zewnątrz fotele. Stefan zamawia 2 kawy z rogalikami. Rozmawiamy przez pół godziny, później ruszamy razem na północ, w stronę Corte, dalej drogą N193.
16.30 po przejechaniu wspólnie 8km robię sobie ze Stefanem pamiątkowe zdjęcie i rozstajemy się. Ja jadę dalej do Corte on postanawia szukać kempingu w pobliskiej miejscowości Serragio.
Główna droga = droga bez historii. Najpierw mocno pod górę potem ponad 9 kilometrów szybkiego zjazdu. Niebo zasnute ciężkimi chmurami - trudno o dobre zdjęcia.
W Corte jestem o wpół do siódmej. Jest niedziela, sklepy pozamykane. Gdy siedzę przy drodze i wpatruje się w mapę mija mnie grupka turystów obładowana zakupami. Po chwili wiem już, który sklep jest dziś czynny. To sklep sieci "U". Naprawdę tani:) Kupuję co trzeba i jadę szukać kempingu. Pierwszy drogi - 17 euro z prądem. dzwonię do żony z prośbą o sprawdzenie cen innych kempingów w okolicy. Jest jeden w dolinie Restonica. Niestety w internecie nie ma cennika. Trudno - jadę. Może nie będzie droższy a przynajmniej będę miał jutro mniej pedałowania. Po 4km podjazdu trafiam na kemping Tuani. Płacę 11,2 euro + 1,5 euro za 3 podłączone do prądu urządzenia. Robię pranie, przegrywam zdjęcia, spisuję relację. Przy akompaniamenice świerszczy i przy szumie rzeki Restonica o 23.30 kładę się spać.