[ Wstecz - Korsyka 2010 ]  [ ... ]  [ 9 ]  [ 10 ]  [ 11 ]  [ 12 ]  [ 13 ]  [ 14 ]  [ 15 ]  [ 16 ]  [ 17 ]  [ 18 ]  [ 19 ]  [ 20 ]  [ 21 ]  [ 22 ]
Dzień 20.
Piedicroce - Col d' Arcarota (819m)Felce - Cervione - droga N198 - N193 - Barchetta - Volpajola
d = 82,3m.     t = 5h 47m.     max = 57,5km/h.
         Wstaję o 7. Po spakowaniu sprzętu taszczę wszystko osobno pod górę aż do drogi. Tam na murku przygotowuję sobie śniadanie. Dziś dalszy ciąg zwiedzania regionu Castagniccia. Jest ósma, rozpoczynam zjazd. Po chwili docieram do ruin klasztoru św. Franciszka nieopodal Orezza. Przechodzę przez dziurę w płocie aby spojrzeć na obiekt od środka - wewnątrz zachowały się jeszcze oryginalne zdobienia i polichromie. Bardzo dziwnie uczucie - przechadzać się po klasztorze bez dachu z rosnącymi wewnątrz chwastami...
         Kilometr dalej zwiedzam kościół św. św. Piotra i Pawła w Piedicroce z najstarszymi organami na Korsyce. O 10 odbijam z głównej drogi i zjeżdżam do wsi Carcheto aby zwiedzić tamtejszy kościół. Niestety świątynia jest zamknięta. Za radą przewodnika szukam merostwa a wnim kluczy do kościoła. Niestety nikt nie jest ich w stanie znaleźć. Pozostaje mi oglądanie obiektu z zewnątrz.
         O 11 wyjeżdżam pod przełęcz Col d' Arcarota (819m n.p.m.). To dziś najwyższy punkt na trasie - teraz powinno już być z górki albo po płaskim aż do wieczora:) Mijam kilkanaście wiosek ulokowanych na wzgórzach, fotografuję prawie każdą z nich.
         O godzinie 14 docieram do miejscowości Cervione. Nareszcie!!! Nareszcie dlatego, że zdjęcie Cervione 'prześladowało' mnie niemal przez całą wyprawę - kiedy nie sięgnąłbym po przewodnik, zazwyczaj otwierał się na stronie nr 203 ze zdjęciem wsi. I oto oglądam Cervione na żywo. Wiedziałem, że muszę je zobaczyć;) Zwiedzam miasteczko i zjeżdżam w dół drogą D71 aż do głównej N198.
         Główna droga prowadzi wzdłuż wybrzeża by po 10km odbić na północny-zachód i dalej przez 15km łagodnie wznosić się aż do miejscowości Casamozza. Standard - droga nieciekawa, ruchliwa, słaba widokowo. Dlatego jak zwykle na głównej korsykańskiej drodze pędzę jak szalony (tym bardziej, że nachylenie drogi jest minimalne) aby uciec z niej z niej jak najprędzej. Mój plan mocno ogranicza jednak pogoda - kilka razy zaczyna kropić deszcz, raz słabiej raz mocniej ale i tak profilaktycznie chowam się za każdym razem pod drzewa. Pokonanie całej długości drogi N198 zajmuje mi niemal 4 godziny. W miesjcowości Casamozza odbijam na zachód w drogę N193 i przez 8km lekko podjeżdżam do góry.
         O 19 w miejscowości Barchetta nareszcie zjeżdżam w boczną drogę. Czeka mnie ostry podjazd ale przynajmniej nie muszę wdychać spalin i uważać na pędzące samochody. Przez godzinę męczę się z podjazdem a miejsca na nocleg jak nie widać tak nie widać. Na dodatek zaczyna padać deszcz. Chowam się pod drzewami i przeczekuję opad. Ściemniło się zupełnie, pada ale jadę dalej. W końcu docieram do pierwszych zabudowań wsi Volpajola - proszę o nocleg ale słyszę odmowę. No tego to się nie spodziewałem. Noc, ciemno, pada deszcz. Jakim trzeba byc człowiekiem żeby w takiej sytuacji nie użyczyć kawałka trawnika pod rozbicie namiotu? Żesz;) Za drugim razem trafiam na kogoś bardziej empatycznego. Rozbijam namiot, na szczęście deszcz ustał. Na liczniku 82,3km - drugi co do długości dystans dzienny wyprawy. Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy a nie jak zaczyna...
Poprzedni dzień       Do góry       Następny dzień